czwartek, 18 stycznia 2024

O dowodzeniu istnienia Boga refleksja krytyczna, ale niebluźniercza

Fragment mojej książki pt. "Sprzedaż duszy na złom. Wizje i opinie jasnowidza Jana Potffornego", Książkę można nabyć w postaci e-booka lub w wersji papierowej, link książki:  https://ridero.eu/pl/books/sprzedaz_duszy_na_zlom/


O dowodzeniu istnienia Boga

— Często spotykam się z dyskusjami na temat zagadnienia istnienia Boga. Czasami ktoś twierdzi, że można to udowodnić i powołuje się na jakieś przestarzałe tzw. dowody. Niektórzy twierdzą, że skoro nie można udowodnić istnienia Boga, to jest jednoznaczne z Jego nieistnieniem — powiedział swego czas Potfforny. 
— Takie twierdzenie uważa się za błąd logiczny zwany „argumentum ad ignorantiam”. Tego typu myślenie prezentują często młodzi interesujący się filozofią. Miałem okazję porozmawiać z pewną absolwentką filozofii, która twierdziła, że skoro nie można udowodnić istnienia Boga, to znaczy, że On nie istnieje. Niby to logiczne rozumowanie, ale pasuje ono do takich zagadek jak historyjki bajkowe np. o gigantach na Marsie. Skoro nie można udowodnić istnienia owych osobników, to należy wykluczyć taką możliwość. Sąd tak zbudowany może i ma rację, ale bardziej pasuje do dyskusji o bajkach niż o Bogu. Postanowiłem pokonać moją rozmówczynię. Mimo jej kobiecego uroku potraktowałem ją jako smoka, którego ma poskromić rycerz. Zadałem jej pytanie dotyczące życia na obcych planetach: „Czy życie na innych planetach występuje, czy jest możliwe?”. Moja rozmówczyni jako nieprzejednana ateistka zawahała się przez chwilę. Zapewne, gdyby odpowiedziała, że to niemożliwie, to zbliżyłaby się do kręgów tradycyjnego myślenia religijnego, mówiącego o wyjątkowym zjawisku w kosmosie, jakim jest człowiek. Nie pozostało jej nic innego jak potwierdzić, że to możliwe. Zatem poprosiłem ją, aby to udowodniła. Niestety nie mogła, nie potrafiła i wskutek tego zamilkła. Powiedziałem jej, że skoro twierdzi, że możliwe jest życie na innych planetach i mimo braku dowodów stoi na stanowisku, że tak jest, to dlaczego nie mogąc uwodnić istnienia Boga, odrzuca możliwość Jego istnienia? Boga odrzuca, a tezę, do nieudowodnienia, o życiu na innych planetach to przyjmuje za rację prawdziwą. Taka sprzeczność w myśleniu świadczy o innych intencjach niż filozoficzne dążenia do poszukiwania prawdy. Żal mi się zrobiło tej dziewczyny, ale również jest mi żal tych, którzy kierując się tanią pychą twierdzą, często na podstawie byle jakich katechizmów, że wiedzą wiele o Bogu, bo w Niego wierzą. Wiara nie jest dowodem, to oczywiste. Tak naprawdę to nie ma żadnych absolutnych dowodów w sprawie istnienia czy nieistnienia Boga. W dziejach filozofii pojawiło się sporo tzw. dowodów na rzecz potwierdzenia egzystencji Boga, ale nie wytrzymały one próby czasu i krytyki. Raczej należałoby niektóre z nich traktować jako argumenty sugerujące możliwość istnienia Boga, ale nie jako bezpośrednie dowodzenie.

Wszystkie próby Jego negacji i dowodzenia nie są przekonujące, ale negacją boskiej egzystencji jest całkowita nicość, z którą człowiek się raczej nigdy nie pogodzi. Dlatego sama idea istnienia Boga jest praktyczna, gdyż chroni człowieka przed poczuciem nicości i ważne jest, aby mieć przekonanie o Jego istnieniu, lecz nie jest konieczne dowodzenie.

W tej sprawie wszystkim materialistom, a także bigotom i dewotom oraz filozofom polecam jedno: wierzcie w Boga, ale czyńcie miłosierdzie i okazujcie współczucie, bo to jest sensem istnienia człowieka, a nie jest nim dowodzenie istnienia Najwyższej Istoty. Rozum ludzki nie jest w stanie pojąć nieskończoności kosmosu, to tym bardziej nieskończonej istoty Boga. Wbrew pozorom potrzebny jest w sprawie istnienia Boga zdrowy rozsądek! Nie możemy udowodnić istnienia krasnoludków, bo ich nie ma. W grę wchodzi tu kategoria rozumu, bo rozum odrzuca możliwość istnienia i konieczność egzystencji krasnoludków, a w przypadku Boga takiej możliwości nie można wykluczyć lub uznać ją za bezsensowną jak sprawę krasnoludków. W przypadku idei egzystencji Boga dowodzenie nie ma sensu i to z dwóch powodów: pierwsze, idea Boga siłą rzeczy wiąże się z pojęciem nieskończoności, a człowiek nie może pojąć i ogarnąć żadnej nieskończoności ani kosmosu, ani tym bardziej Boga, zatem rozum ludzki tu przegrywa; po drugie, jeśli Bóg istniałby, to z natury swojej byłby On bytem ponad umysłem człowieka, bo tylko takim może być, czyli nie byłby do ogarnięcia rozumem. Zatem wszelkie dowodzenia lub negacje egzystencji Boga są tylko objawem ludzkiej pychy, braku pokory, a nawet nieuctwa, bo nauka i wiedza ludzka, chociaż rozwinięta w stosunku do poprzednich epok, nie jest na takim poziomie, że może ogarnąć, zbadać i zmierzyć nieskończony kosmos. Tym bardziej nie może do końca wszystkiego ze świata rzeczywistego zdefiniować, a ten stan rzeczy nie jest podstawą do negacji istnienia Boga! Jedyną drogą do uznania istnienia Boga, ale nie dowodzenia, jest praktyczna zasada, że idea Boga jest konieczna do określenia sensu egzystencji człowieka, bo idea Boga chroni człowieka przed poczuciem nicości, czego świat materialny nie może uczynić, a wiara oraz nadzieja i z tego wynikające poczucie miłosierdzia i współczucia jest tym, co stanowi o istocie homo sapiens w odróżnieniu od brutalnego świata przemijającej przyrody i pustki kosmosu. Pytanie o Boga jest cały czas pytaniem o sens istnienia człowieka wobec nicości, przemijalności i śmierci. Bóg tak i tak pozostanie wiecznym pytaniem człowieka, niezależnie od rozwoju świadomości, wiedzy i nauki! — powiedział dziś w południe Jan Potfforny w rozmowie z miejscowym proboszczem, ale on nie chciał na takie tematy dyskutować, bo spieszył się do urzędu gminy w sprawie wyasfaltowania drogi na cmentarz, a to jest również ważne w życiu społecznym, w końcu wszyscy tak i tak umieramy.




sobota, 18 lipca 2020

.


.

Zgubny urok. Opowieści osobliwe - moja najnowsza książka,
wyd. II 2020 r.,
Wydawnictwo Sativa Studio

Projekt okładki, projekt graficzny i skład
Katarzyna Malkusz Sativa Studio
.
.


.
Spis treści


Zgubny urok ……………………………........………… 7
Diabelskie zwierciadło ………………………....……. 11
Mniszka bez welonu ……………………….......……. 14
Sen dziwny i straszny ………………………....……. 21
Pięta achillesowa ateisty …………………....…….. 23
Milioner ………………………………………...........……. 25
Anioł się pojawił ………………………….........…….. 28
 Sposób na karpia …………………………....……….. 31
 Wieczór andrzejkowy ………………………...…….. 34
Człowiek zwany Psem ………………………...……. 36
Wigilijne mroki ……………………......……………… 40
List Pana Jezusa do proboszcza ………..…………. 43
Portret matki rybaka …………………….....………. 45
Stary Albert ……………………..........………………. 48
Kapelan więzienny ………….....……………....……. 51
Mroczna kaplica cmentarna ……………....……. 54
Trędowata żebraczka ………………………....……. 58
Pierścionek z trzema rubinami …………….……. 61
Wystrzałowa zabawa sylwestrowa ……….……. 64
Wojtek ma dobre życie ………………………....……. 70
Diabelski młyn …………………….........…....……. 73
Męczeństwo starego Tarasquo ……………...……. 75
Serce psa ………………..................………....……. 78
Upiór w lustrze …………………….........…....……. 81
Wirus cywilizacji śmierci ………….....…….……. 83


.



wtorek, 6 marca 2018

"Diabelski młyn" - moje opowiadania

.

.

Ludzie lubią się bać i śmiać, zatem mam coś dla Was! 
To opowieści ze świata grozy, horroru i humoru.
Polecam moją książkę pt. "Diabelski młyn"!

Jest ona dostępna też w wersji e-booka.
Jak klikniesz na link, to dowiesz się o autorze,
jego książce, może przeczytasz nawet jej fragment lub się zdecydujesz na całość?
Wydawca proponuje e-booka i wersję papierową.

wtorek, 24 maja 2016

"Na tropach smoka wawelskiego. Rozwiązanie historycznej zagadki" - moja najnowsza książka






Pokonanie smoka wawelskiego jest sławnym mitem narodowym. Bajeczna opowieść o tym oraz o Kraku – legendarnym władcy –  obrazuje zaszczytną ideę zwycięstwa nad złem. Źródła do dziejów kultury narodowej wskazują, że Polacy byli kiedyś z tego dumni.
Pewnym paradoksem tej bajecznej opowieści jest fakt, że według wielu źródeł historycznych, w tym tych najstarszych, nie był to smok, lecz potwór.
W dziejach polskiej historiografii doszło do zamiany motywu potwora w smoka wawelskiego. Kiedyś pisano i to nawet w poważnej literaturze, że to niby Krak walczył i pokonał smoka, a źródła historyczne podają coś innego.

Wincentemu Kadłubkowi, autorowi najstarszego tekstu o tej postaci, nie chodziło o bajki, lecz o zupełnie inną sprawę i to poważną.

O smoku wawelskim wspominali w swoich dziełach zagraniczni dawni uczeni, historycy i przyrodnicy. Jednakże nie był jedynym potworem krakowskim. Rzekomy pomnik smoka wawelskiego koło Smoczej Jamy w Krakowie przedstawia zupełnie coś innego, niż to, o czym powszechnie się mówi.

Znany obraz Witolda Pruszkowskiego Smok podwawelski kryje w sobie pewien sekret, który zawiera wielkie przesłanie narodowe. O tym jest ta książka!

  

 Marek Sikorski

Na tropach smoka wawelskiego. Rozwiązanie historycznej zagadki

Wydawnictwo Sativa Studio 2016

ISBN 978-83-939333-8-9


spis treści

Od autora  
Skandal w Krakowie  
O kościach smoka na Wawelu  
Wincenty Kadłubek pisał o potworze  
Spór o smoka wawelskiego  
O Smoczej Jamnie inaczej  
Zagadka smoczego pomnika  
Smok chce pożreć Polonię  
Wybrana bibliografia

Projekt graficzny i skład wykonała
Katarzyna Malkusz właścicielka 
Wydawnictwa Sativa Studio
www.sativastudio.pl






Fragment książki



Mistrz Wincenty Kadłubek pisał o potworze


Powszechnie mówi się, że od najdawniejszych czasów wawelska bajeczna historia z Krakiem dotyczyła smoka, lecz to nieprawda. Mistrz Wincenty Kadłubek – twórca pierwszej przekazanej w wersji pisemnej historii o wawelskiej bestii – nie pisał o smoku, lecz o potworze.


Wincenty Kadłubek, biskup krakowski, późniejszy zakonnik w klasztorze cysterskim w Jędrzejowie, napisał na przełomie XII i XIII wieku słynną Kronikę polską (Chronica Polonorum). Dzieło to, ze wszech miar ciekawe, będące drugą po dziele Galla Anonima kroniką naszego narodu, zawiera wiele motywów będących wytworem fantazji. Wśród nich jest zapis mówiący o historii Grakcha (postać ta później otrzymała miano Kraka lub Krakusa), który z udziałem swoich dwóch synów przyczynił się do pokonania podwawelskiej bestii. W jego kronice można przeczytać: „Był bowiem w załomach pewnej skały okrutnie srogi potwór, którego niektórzy zwać zwykli całożercą. Żarłoczności jego każdego tygodnia według wyliczenia dni należała się określona liczba bydła. Jeśliby go mieszkańcy nie dostarczyli, niby jakichś ofiar, to byliby przez potwora pokarani utratą tyluż głów ludzkich”.

Władca Grakch nie mógł znieść tego potwora i postanowił go zgładzić, ale to zadanie zlecił dwóm swoim synom. Ci wpadli na pomysł, aby podstępnie otruć bestię, dając jej do zjedzenia płonącą siarkę zapakowaną w skórę bydlęcia. Potwór nic nie przeczuwał, zjadł i udusił się od buchających we wnętrznościach płomieni. Jak głosi dalej to podanie, na ścierwo potwora zleciały się kruki i to od ich krakania wywodzi się nazwa Kraków.

Wincenty Kadłubek nic nie wspominał o żadnym smoku, lecz pisał o potworze, którego w tekście oryginalnym, czyli łacińskim, nazywa olophagiem. To słowo jest jednak sztucznym tworem językowym wtrąconym do łacińskiego tekstu. Jest połączeniem dwóch słów greckiego pochodzenia, które dają się przetłumaczyć jako pożerający w całości, czyli całożerca.

Kadłubek użył tego słowa tylko w odniesieniu do podwawelskiego potwora i nigdzie indziej, chociaż słowo smok (łac. draco) było mu znane. W swojej kronice użył słowa draco aż dwa razy: w odniesieniu do Bolesława Krzywoustego oraz cesarza Fryderyka Barbarossy.

Można posądzać Wincentego Kadłubka o dążenie do zwiększenia literackiej ekspresji, ale też o chęć użycia tego jemu tylko znanego słowa do nazwania potwora inaczej. Taki stan rzeczy zapewne sugeruje, że był to potwór niekoniecznie smoczego pochodzenia, inaczej autor napisałby po prostu draco – smok. Wincenty Kadłubek, jak sam podkreślił, nie wymyślił historii o podwawelskiej bestii, lecz ją usłyszał, czyli dowiedział się o niej z innych źródeł. Dlatego nie można go traktować jako twórcy fantazyjnej opowieści, lecz jako osobę, która tylko przekazała dalej znaną w Krakowie historię.

Istnieje pewien precedens, który wskazuje na motyw walki bohatera z potworem, który nie był smokiem. Był nim na przykład mitologiczny Minotaur, którego pokonał Tezeusz.

W średniowiecznej Europie, a w tym i w naszym kraju, znana była historia zabicia przez Beowulfa potwora Grendala (jednakże po jego zabiciu bohater ten walczył później też ze smokiem). O jego czynach czytamy w epickim utworze z X wieku, pochodzącym z kręgu literatury anglosaskiej, pod tytułem Beowulf - jest to przykład istnienia w kulturze europejskiej motywu pokonania potwora, który nie był smokiem.

Zapewne Kadłubek celowo pisał o potworze, a nie smoku. Chodziło być może o jakieś symboliczne przedstawienie tej istoty w religijnym rozumieniu, a mianowicie jako pożerającego ludzi szatańskiego strażnika piekieł. Niektóre średniowieczne wizerunki piekieł w sztuce sakralnej pokazują paszczę potwora pożerającą w całości ludzi. Dotyczyło to piekielnego potwora, a nie smoka.



Być może chodziło Wincentemu Kadłubkowi o Lewiatana lub Behemota – szatańskie postacie związane z wyobrażeniem piekła. Sztuka średniowieczna z połowy i końca XII wieku, a więc z czasów za życia Kadłubka, wydała wiele dzieł przedstawiających potwora Lewiatana jako piekielną istotę. Istnieje wiele przykładów pokazujących pożerającego potwora, ale niekoniecznie smoka! Chociażby w katedrze Saint-Lazare w Autun (Francja) spotykamy się z wizerunkiem paszczy pożerającego potwora jako Lewiatana (przykładowo kapitel w przedsionku zachodniego portalu, rzeźba z lat 1130-1145). Znanym dziełem jest Schwytanie Lewiatana, scena z Hortus deliciarum, Herrady von Landsberg, z drugiej połowy XII wieku. Z roku 1125 pochodzi Liber Floridus Lamberti Canonici – tekst teologiczny z ilustracjami, w którym zamieszczono wizerunek Antychrysta jadącego na Lewiatanie, co wskazuje na eschatologiczne traktowanie tego potwora związane z ideą czasu ostatecznego.

Kadłubek pod wpływem apokaliptycznych wizji Antychrysta, Lewiatana i piekieł użył słowa całożerca dla przedstawienia tej wawelskiej historii. Choć dotyczy ona czasów przedchrześcijańskich, obrazuje w sposób alegoryczny uniwersalną ideę, a mianowicie pokonanie szatańskiego potwora – centrum zła. W sumie sugeruje to, że początki polskiej historii dotyczyły ważnych spraw – tu, na polskiej ziemi pokonano siły piekielne.

Może to wydawać się czystą spekulacją, jak wiele teorii odnoszących się do odległych czasów, ale podkreślić należy, że Wincenty Kadłubek był człowiekiem Kościoła, jego dostojnym duchownym i musiał siłą rzeczy znać wiele zagadnień z teologii, Biblii i religijnych wizji świata. Bliższe rzeczywistości historycznej wydaje się wytłumaczenie motywu wawelskiej bestii w ramach kategorii religijnych niż świeckich. Dzieło swojego życia napisał on w ciszy klasztoru cysterskiego w Jędrzejowie – jako pokutujący mnich. W wawelskiej historii z pokonaniem bestii nie należy doszukiwać się wyłącznie alegorii władcy polskiego w jego świeckim wymiarze, który pokonał potwora szkodzącego poddanym. W tej historii zapewne chodziło o religijny aspekt dziejów świata na wzór biblijny. Przede wszystkim Biblia, a nie wyłącznie antyczna literatura, kształtowała umysłowość człowieka z kręgu Kościoła. To, że historia z pokonaniem potwora wawelskiego może mieć związek z literaturą poświęconą antycznym bohaterom, nie oznacza, że owa analogia była inspiracją. Przyjęto, że to literacki utwór Romans o Aleksandrze (inaczej Historia Aleksandra Wielkiego króla Macedońskiego o walkach) stał się źródłem, które zainspirowało do stworzenia motywu pokonania wawelskiej bestii, a utwór ten znany był w Polsce już w XIII wieku.



Równie dobrze można na podobnej zasadzie powiedzieć, że to dawna hebrajska historia z prorokiem Danielem pokonującym smoka stała się inspiracją dla autorów podejmujących wszelkie późniejsze smokobójcze tematy w literaturze. Mistrz Wincenty Kadłubek, raz jeszcze podkreślmy, to człowiek religijny, to biskup i pokutujący mnich przesiąknięty średniowiecznymi wartościami teologicznymi, u podstaw których leżała wizja pokonania zła jako sens istnienia świata, a nie wizja świeckiego władcy, który dla dobra społecznego pokonał szkodzącego ludziom potwora.

Być może Wincenty Kadłubek specjalnie nazwał potwora olophagiem, aby podkreślić szczególny aspekt wydarzenia, jakim było jego pokonanie, ważniejszego niż jakiekolwiek literackie smokobójcze historie, łącznie z ulubionym przez średniowiecznych rycerzy smokobójcą Aleksandrem Wielkim.

Oczywiście istnieje zbieżność dotycząca sposobu zabicia potwora. W dziele o Aleksandrze Wielkim, w jego znanych nam wersjach, jest też mowa o podstępie. Syryjska wersja tego utworu, pochodząca z VII wieku, mówi o podstępnym zabiciu smoka przez podrzucenie mu trucizny zapakowanej w skóry wołów, złożonej z gipsu, smoły, ołowiu i siarki. Na koniec dobito smoka, wrzucając mu do paszczy rozgrzane spiżowe kule. Inna wersja Romansu o Aleksandrze, zwana koptyjską i pochodząca z około X-XI wieku, mówi o podobnym sposobie zgładzenia smoka, ale trutka składała się ze smoły, siarki, specjalnej trucizny oraz żelaznych haków, a dobito go rozpalonymi kamieniami. Podobną historię opisuje słynny perski poemat Księga królów Firdousiego, prawdopodobnie z 1011 roku. Tutaj skóry nasycono trucizną i naftą, a dobito smoka strzałami z łuków. Wokół wawelskiego dramatu z potworem narosło wiele teorii i hipotez. Ostatnio sugerowano, że ujmując temat z celtyckiego punktu widzenia, historia przedstawia się inaczej. To Krak był czarnym charakterem, a Smok władcą celtyckiego grodu i został przez niego pokonany.





Podobną spekulacją jest pewna teoria z początku XX wieku, mówiąca, że łodzie skandynawskich wojowników miały dekoracje przedstawiające smoki, a owi wojownicy czynili szkody w okolicach Wawelu i tam mieli swoje gniazdo. Dlatego ich smoki na łodziach skojarzono z niszczeniem. Pokonanie owych wojowników połączono z ideą pokonania smoka; przywódcę ich bowiem nazywano Smokiem i jego to pokonał Krak.

Wracając do źródeł historycznych, zauważamy, że jednak istniał religijny aspekt wawelskich wydarzeń. Chociaż dotyczył on pogańskiego władcy, miał swoją biblijną argumentację. Otóż w Kronice Dzierzwy (Mierzwy), pochodzącej z początku XIV wieku, powtórzono wersję Wincentego Kadłubka oraz dodano, że to zdarzenie ma odniesienie do zabicia smoka przez proroka Daniela. Przypomnijmy, że ów prorok pokonał smoka dzięki podstępnemu podaniu mu trutki: „Wziął tedy Daniel smoły, łoju i sierści, ugotował to razem, zrobił ciasto i dał w paszczę smoka. Smok, zjadłszy, rozpękł się” (Dn 14, 25). Autor Kroniki Dzierzwy wskazał na biblijne pochodzenie wawelskich wydarzeń, a nie na ich świecki wymiar, co potwierdza religijną intencję Wincentego Kadłubka w interpretowaniu wawelskiego dramatu. Księga Daniela była, obok Apokalipsy, najbardziej znaną biblijną księgą w średniowieczu, gdyż dotyczy ona proroctw odnoszących się do spraw ostatecznych, a owa epoka była takimi treściami głęboko przesiąknięta.

W takim klimacie, w przekonaniu o końcu świata, żył Kadłubek – człowiek religijny, bogobojny – czczony przez Kościół. Dlatego bliższe prawdy jest interpretowanie historii o zwycięstwie nad potworem w duchu religijnym, ukształtowanym przez Biblię, którą uważano za jedyne wiarygodne źródło wiedzy o początku i końcu świata, o jego sensie i kształcie, o boskim planie i sposobach pokonania zła.


...

czwartek, 10 lipca 2014

Uważam, że rozwiązałem zagadkę smoka wawelskiego i nie tylko!










Od wielu lat interesuję się smokami. Uważam, że każdy ma swojego smoka. Wystarczy jak spojrzy się w lusterko. To nie jest śmieszne! Smok to nie temat do zabawy, lecz szatańska istota a nawet część osoby ludzkiej, to ciemna strona  duszy człowieka. Walka ze smokami to czyn chwalebny i czcigodny. W czasach antycznych i w dawnym chrześcijaństwie motyw smoka i smokobójstwa należał do  powszechnych zjawisk w kulturze, sztuce i literaturze. Według niektórych filozofów i teologów, np. zdaniem św. Augustyna, smok pojawił sie w raju i spowodował upadek człowieka a zwycięstwo nad smokiem - tzn. nad złem, jak wiemy z Apokalipsy, kończy dzieje tego świata.





Wielu ludzie nauki i kultury oraz niektórzy publicyści a nawet dzieci uważają, że smoki to bajeczne istoty. W rzeczywistości smoki to zwierzęta szatańskiego pochodzenia niestworzone przez Boga a pochodzące prosto od władcy piekieł. To nie jest śmieszne, bo przez wiele stuleci przyrodnicy i teologowie uważali, że smoki uosabiają diabła i powstają ze "zgnilizny i korrupcji” (sic!, dosłowny cytat z literatury przedmiotu). Tak też o nich pisał w XVIII wieku ks. Benedykt Chmielowski w słynnych Nowych Atenach.

Mając na uwadze zło jakie czynią smoki postanowiłem stanąć do walki z nimi. Najpierw zdecydowałem się rozprawić ze smokiem wawelskim, bo to nasz narodowy mit i nasza historia, choć bajeczna, lecz kiedyś uznawana za prawdziwą. Jednakże już na początku moich smokobójczych czynów okazało się, że smok wawelski to nie smok lecz potwór. Nie każdy potwór musiał być przecież smokiem. O tym przekonały mnie źródła historyczne, m.in. Kronika Polski Wincentego Kadłubka, który pisał o potworze podwawelskim zwanym „olophagiem”, a nie o jakimś smoku.

Mój smokobójczy czyn, czyli próba zdemaskowania smoka wawelskiego, spowodował, że zrozumiałem  jak wiele jest w świecie nauki i polityki zniekształceń prawdy i jak można manipulować interpretacją dziejów, nawet tą bajeczną ich stroną i lekceważyć źródła historyczne.

 Dlatego też  mój smokobójczy czyn postanowiłem udokumentować i wydałem książkę pt. Smok wawelski w kręgu mitu i historii.





Marek Sikorski, Smok wawelski w kręgu mitu i historii,
Wyd. Sativa Studio 2012.


Więcej na temat moich książek
zob. na stronach internetowych:
Zob. też film na youtube o mojej książce :






Podczas Targów Książki Regionalnej "Silesiana 2014" we Wrocławiu
zaprezentowałem moje książki

  




A to mój pies Angie i jego przyjaciel kot Filipino - wybitny znawca zawartości domowej lodówki.
W tym nie ma nic śmiesznego, bo prawdziwemu smokobójcy w walce ze smokami  towarzyszył często pies rasy rottweiler!

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Marek Sikorski autor



 Marek Sikorski
 
(ur. 1960 r.)
 
 



 
Jestem historykiem sztuki, doktorem nauk humanistycznych w zakresie historii, kształ­ciłem się na Uniwersytecie Wrocławskim (studia magisterskie), Uniwer­sytecie Opolskim (studia podyplomowe) i Uniwersytecie Warszawskim (studia podyplomowe muzealnicze).
 
Ponadto jestem autorem (podano według lat wydania):
 





Na granicy legendy i wiary (1993)

Błogosławiony Czesław. Patron Wrocławia (1993)
Sekrety sanktuarium w Bardzie (1993)
An der Grenze der Legende und des Glaubens (1994)
Otmuchów. Szkice do portretu mia­sta (1995)
Lądek Zdrój. Oso­bliwości i skarby sztuki (1999)
Nysa. Skarby sztuki i osobliwości  (1999)
Globus igneus (2005)
Spotkanie z Muzeum Filumenistycznym  (2006)
Das Panorama von Habelschwerdt - Bystrzyca Kłodzka (2006)
Skarby ziemi krapkowickiej. Zabytki i historia (2007)
Bystrzyca Kłodzka w kręgu zabytków (2008)
Setkání s filumenistickým muzeem (2008)
Nysa w kręgu zabytków i historii (2010)
Ziemia krapkowicka w kręgu zabytków i historii (2011)
Otmuchów w kręgu zabytków i historii (2011)
Lądek-Zdrój. Zabytki i historia (2011)
Nysa. Zabytki i historia (2011)
Smok wawelski w kręgu mitu i historii (2012)
Nysa śląskim Rzymem zwana (2013)
Nisa zvana sleskim Rim (2013)
Krappitz und Umgebung (2013)

Krapkowice i okolice (2014)
Nysa. Mały przewodnik po zabytkach (2014)
Neisse. Kleiner Stadtführer (2014)

Otmuchów. Mały przewodnik po zabytkach (2014)

Ottmachau. Kleiner Stadtführer (2014)





Wybrane przykłady moich książek i innych publikacji zwartych
 
 
Kilka przykładów reklam moich książek






 


 





 

 

 

 
 Ostatnio we wspólpracy z Wydawnictwem Sativa Studio wydałem kilka przewodników.
Oto przykłady:
 


 
 
 
 







 


 


 
 
 
W roku 2013 NDK w Nysie wydał moją publikacje o zabytkach tego miasta.  Wydano 10.000 egzemplarzy w języku polskim
i 10.000 egzemplarzy w języku czeskim.
 
 
Marek Sikorski, Nysa  śląskim Rzymem zwana..., (2013)
 
 
 

Oto kilka przykładów moich książek



Marek Sikorski, Otmuchów w kręgu zabytków i historii (2011)
 


Marek Sikorski, Ziemia krapkowicka w kręgu zabytków i historii (2011)
 
 
 
Marek Sikorski, Ladek-Zdrój. Zabytki i historia (2101)
 

Marek Sikorski, Ladek-Zdrój. Zabytki i historia  (2012) - wydanie w wersji elektronicznej
 
 
 
 

Marek Sikorski,
 Skarby ziemi krapkowickiej. Zabytki i historia (2007)
  

Moje książki o Nysie